Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28]


Ha Long – Hanoi

środa, 15 II 2012


Wyjazd do Ha Long | Droga | Rejs po zatoce | Zachwytów nie ma końca | Kolorowa jaskinia Dau Go | Wieczór w Hanoi


Tej części relacji jeszcze nie ma. Gdzieś koło czwartej nad ranem budzi mnie dziewczę śpiące nade mną. Zeszła na dół i gwiżdże. No… gwiżdże niby po to, by uciszyć chrapiącego obok... Murzyna. Nie pomaga, więc rozgrzebuje swój plecak w poszukiwaniu stoperów do uszu. Teraz, przebudzony na dobre też nie mogę usnąć. Chrapanie rozlega się przy moim uchu, jest nie do zniesienia. Mógłbym, oczywiście, otruć gościa swoimi śmierdzącymi skarpetkami, ale ograniczam się do wyszarpnięcia mu poduszki spod głowy. Chwilowo mam spokój. Przedrzemuję do 7:30. Część osób już wcześniej się wyprowadziła, widocznie mają poranny transport.
Zjadam podwójne śniadanie i internetuję się przez chwilę. Za pięć ósma wychodzę z hostelu i pędzę do biura, spod którego ma mnie zabrać autobus do Ha Long. Kurczę! Stara dzielnica Hanoi o każdej porze doby wygląda inaczej! Mimo że do miejsca zbiórki jest tylko kilka przecznic, to muszę parę razy pytać o drogę! Autokar jest pusty, gdy wsiadam; potem krążymy po ulicach dobrą godzinę zbierając ludzi spod agencji turystycznych i hoteli. W sumie jedzie nas jakieś 27 osób, niektórzy na rozkładanych miejscach w przejściu. Ja, jako że byłem pierwszym pasażerem, zajmuję dobre miejsce przy wejściu. Przewodnik jest sympatyczny, mówi kilka miłych słów o polskim rządzie, który dużo zrobił dla Wietnamczyków.
Wciąż siąpi drobny deszcz. Po drodze pędzą motocykliści opatuleni pelerynami łopoczącymi na wietrze. Krajobrazy monotonne: płaskie i bezleśne. Wypełnione wodą lub błotniste pola ryżowe podzielone są groblami. Dopiero 30 kilometrów przed Ha Long, zaczynają się zielenić, tu już zostały obsadzone ryżem. W mijanych miasteczkach zwracają uwagę wąskie, czasem zaledwie 4-metrowej szerokości kamienice zwrócone frontem do ulicy. Są dwu- lub trzypiętrowe, niektóre mają balkoniki z kamiennymi balustradami.

[opis drogi do Ha Long]

Nasz guide bardzo się stara. Raz na jakiś czas wstaje i zaczyna "Ladies and gentlemans" 😉 i opowiada o Wietnamie jako liderze w eksporcie ryżu. Od razu przypomina mi się słodka Ewelina z trampingu do Hiszpanii i Maroka produkująca się na temat Czech jako kraju z dobrym dostępem do morza i dużymi złożami węgla kamiennego. Stara się też nas pocieszać. "Mamy dużo szczęścia, pogoda dziś jest bardzo dobra" stwierdza raz na jakiś czas, tak jakby jego słowo mogły sprawić, że siekący w szyby deszcz ustanie, a niskie chmury się rozstąpią. Wjazd do miasta położonego nad morzem południowochińskim przypomina mi Batumi alejami obsadzonym i palmami. W porcie chłopak kupuję bilety dla nas na statek ("Route 1" za 80 000 dongów) i pakujemy się na łajbę. Na dolnym pokładzie sześcioosobowe stoliki, ja siadam na górnym pokładzie i obserwuję oddalający się z jednej strony port wypełniony dziesiątkami podobny statków, a z drugiej strony zbliżające się wysepki porozrzucane po zatoce. Tych wapiennych wysepek jest ładnych kilka tysięcy. Rozciągają się szerokim łukiem od północy na południe. Ich zamglone sylwetki tworzą krajobraz składający się ze szczytów w mniejszej lub większej odległości. Przybierają one z tej odległości różne odcienie błękitu i szarości – choć, jak się okaże z bliska, są pokryte bujną soczysto zieloną roślinnością: krzakami i drzewami. Gdyby nie szarobure wody zatoki można by pomyśleć, że znajdujemy się pośrodku wielkiej równiny otoczonej górami. Stateczek sunie miarowo w kierunku najbliższej grupy skał. Kapitan siedzący w sterówce uważnie obserwuje powierzchnię morza i dokonuje niezbędnych korekt kursu, aby uniknąć kolizji z łodziami wiosłowymi, które znienacka pojawiają się na naszej drodze. Towarzyszy nam inny statek wiozący turystów. Jest ich zresztą więcej w pewnym oddaleniu. Jak widać, mimo nie najlepszej pory roku interes turystyczny kwitnie.
Pogoda faktycznie nie jest najgorsza. Nie pada, prawie nie wieje, choć na słońce liczyć nie możemy. Dopiero z małej odległości wysepki zaczynają mi się podobać. Nabierają kolorów, widać skaliste zbocza wyzierające spomiędzy gęstej roślinności. Chociaż skały są wapienne sczerniały przez setki tysięcy lat – pokryte szarym i czarnym nalotem nie cieszą tak oczu jak nasze wapienne dolinki jurajskie. Wpływamy do niewielkiej zatoczki utworzonej przez grupę wysepek. Pośrodku zwraca uwagę samotna skała zwana Bo Hon z niskim pośrodku na tyle dużą, że mogą przepłynąć przez nią łodzie i kajaki. Właśnie z tego krótkiego tunelu wypłynęła łódź z sześcioma turystami. To naprawdę rewelacyjne widoki.

Podpływamy do kilku statków zacumowanych statków złączonych pokładami. W niewielkich ogrodzonych przestrzeniach trzymane są żywe skorupiaki, mątwy, głowonogi i kraby. Na życzenie wyławiane są przez Wietnamczyka wężowidła i po zakupie przyrządzane potrawy dla turystów. Ktoś akurat z innego statku, który też to zacumował, skusił się na kilogramową mątwę. No! Pewnie będzie wyśmienity obiad! À propos jedzenia podobno mamy mieć lunch – to dobrze, bo już zgłodniałem. Ale wcześniej nasz guide przedstawia nam propozycję nie do odrzucenia: przejażdżka łodzią 6-osobową lub kajakiem. Ta pierwsza opcja za 100 000 dongów (5 $). Kajak do mnie odpada. No cóż – pewnie gdybym wykupił pełną droższą ofertę, to przejażdżka łódką byłaby w cenie. Wskakuję z ociąganiem do łódki, dając ostatnie 100 000 (a właściwie przedostatnie, bo mam hotelowym depozycje jeszcze jedną setkę). Zajmuję miejsce oczywiście na dziobie, by wszystko dobrze widzieć. Wietnamczyk wiosłuje powoli, jakby od niechcenia. Pewno ma stawkę od godziny. Podpływamy wokół odłupany skały, pod którą niedawno pod który odkryłem utworzyła się szczelina. Tam zmieści się tylko kajak. zmierzamy ku szerokiemu Kaczyńskiemu tunelowej w skalnym zboczu wysepki naprzeciw. nie jak się W miarę, jak się zbliżamy, moje zachwyty nad tym miejscem wzrastają i zdaję sobie sprawę, że cała frajda na Ha Long polega właśnie na tym bliskim kontakcie z wysepkami

[opis Jaskini Dau Go]
[opis powrotu do Hanoi]

Następny dzień  Powrót do Wstępu   Powrót do Strony głównej