Dzień: [1-2] [3-4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26-27-28]


Przysłowie jordanskie

Aqaba

czwartek, 20 VII 2000


Płyniemy na rafę | Świat podwodny jest piękny | Lunch na plaży | Bad Max | Jordanki się kąpią


Płyniemy na rafę!

Dziś ma być całodzienna wycieczka na rafy koralowe – brzmi to bardzo zachęcająco, prawda? Około 10:00 zjawia się Arab i prowadzi nas nad morze. Tu konsternacja: zamiast pięknego, lśniącego w promieniach słońca jachtu, tubylec oferuje nam glass boat. Jesteśmy rozczarowani, ale decydujemy się na wycieczkę za 10 JOD w tym sprzęt do nurkowania, posiłek, cold drinki. Wraz z nami płynie 3 Francuzów – młode, wysportowane chłopaki, 1 Duńczyk i 2 Dunki – "piękności" z hotelu. Atmosfera jest zatem międzynarodowa. Max – właściciel tej łajby, kotwiczy w niewielkiej odległości od brzegu. Bierzemy maski i rurki, niektórzy płetwy i wskakujemy do wody. Rafa jest tuż tuż, jedyny mój problem to to, że kiepsko pływam, a o nurkowaniu z maską w ogóle nie mam pojęcia. Z ociąganiem zakładam sprzęt i po minucie zanurzenia jestem... znów na pokładzie. To nie dla mnie. Na szczęście Darek podpowiada rozwiązanie. Prosi Maksa o kapok, zakłada, ale ostatecznie rezygnuje. Ja korzystam z tej możliwości – i to jest to!

Rafa Świat rafy koralowej jest dokładnie taki, jak ten znany z filmów przyrodniczych. Jest po prostu fantastyczny. Przepływam powoli nad koralowcami i ukwiałami. Są różnokolorowe, a między nimi pływają rybki. Upatruję sobie jedną z nich – żółto-fioletową, i płynę za nią. Ucieka mi spryciara. Dopływam do końca rafy i tu spotykam ławicę drobnych ryb zgrabnie wykonujących swe manewry. Palce lizać! Kapok unosi mnie na wodzie i choć czuję słoną wodę w ustach, pływanie nad rafą sprawia mi olbrzymią przyjemność.

Płyniemy coraz dalej na południe ku granicy saudyjskiej. Przybijamy do brzegu, Małpa – pomocnik Maksa, rozkłada maty pod zadaszeniem na plaży, przygotowuje pieczone na słońcu ryby. Trochę siedzimy w cieniu, trochę spacerujemy przy 60-stopniowym upale wzdłuż Morza Czerwonego. Zbieram wypłukane przez fale kawałki koralowców. Ryba jest już gotowa, zostaje podana z tradycyjnym plackiem i sałatką.

Płyniemy teraz ku Ogrodom Japońskim. Z niewiadomych powodów Max oświadcza, że nienawidzi Polaków (tudzież Francuzów). Robi się nieprzyjemnie. Kotwiczymy 500 metrów od rafy. To nie jest OK, nie wszyscy mają dość siły, by tam dopłynąć. Płyną Francuzi, Dunki, Max i Małpa z aparatem Jarka do zdjęć podwodnych. Droga powrotna odbywa się w minorowym nastroju. Drzemiemy. W hotelu Darek składa skargę na Maxa – mieliśmy być do zachodu słońca, itd. Skutek jest natychmiastowy – Max traci pracę.

Plaża pod granicą saudyjską Wieczorem idę z Beatą na plażę. Cóż – dziewczyna nie ma nigdy dość pływania. Mali Jordańczycy rozsiadają się w kręgu wokół nas. Mają uciechę – mogą sobie pooglądać rozebrane ciało europejskie. Ja też mam niezłą rozrywkę – obserwuję kąpiące się Jordańskie kobiety. Chyba nie muszę dodawać, że robią to w ubraniu, zanurzając się całe w czadorach na głowie...
Rozmawiamy w hotelu z Maćkiem – samotnie podróżującym po Bliskim Wschodzie. Chwila dumy dla Darka – jest znany Maćkowi z internetu, dzięki jego relacjom Maciek pojechał do Iranu...


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej