Dzień: [1-2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21-22]


Uppsala – Storlien

środa, 14 VII 1993


Podróż daje się nam we znaki | Katedra i Gustaviarium | Czas mija powoli...


Katedra w Uppsali

A więc jeszcze jedna noc przeżyta jako-tako. Herbatka, upychanie śpiworów, marszobieg w kierunku dworca. Jesteśmy już chyba obydwoje zmęczeni tym podróżowaniem. Coraz częściej myślimy o gotowanych ziemniakach, sałatce z pomidorów, lodach, wspólnej kąpieli, spaniu bez stresów. Często w czasie dnia kleją mi się oczy, nogi same zmierzają ku zbawczemu krzesłu w muzeum.

Portal Katedry Dziś Uppsala – miasto tak ważne dla Szwedów jak Turku dla Finów czy dla nas Kraków.
Katedra – piękna, czerwona bryła zazieleniona rusztowaniami na wieżach, jest niezbyt fotogeniczna, udaje mi się zrobić zdjęcia dwóch portali i kamienia runicznego nieopodal.
Tuż obok jest Gustaviarium ze swymi czterema muzeami – najbardziej podoba mi się Theatrum Anatomicum – niewielka salka, gdzie od dwustu lat studenci mogą się przyglądać ze stromych ławek jak się kroi ludzi.

Kamień runiczny przed Katedrą Staramy się wytracić czas. Nasz pociąg do Storlien odjeżdża dopiero o 23:00, zaś Uppsala jest zbyt małym miastem (tzn. jej ciekawsza część), by chodzić ulicami przez 10 godzin. Idziemy do Ogrodu Botanicznego założonego przez Linneusza. Siadamy na ławeczce z boku; Sylwia zaczyna przechadzać się między marchewką i wawrzynem, zaś ja wypróbowuję kolejną mielonkę. Podgryzam również passion fruits z Zimbabwe i inne dziwne owoce z Kolumbii – Sylwia stwierdza: "nie ma jak polskie jabłka".

Idziemy na zamek uprzedzeni przez przewodnik, że rozczarowuje. Nie sprawdzamy, gdyż zostajemy W parku miejskim rozczarowani ceną – 30 SEK! Schodzimy w stronę "naszego" parku z darmowym wychodkiem i urządzamy sobie majówkę między kwitnącymi grążelami na sztucznym jeziorku. Sylwia uzupełnia pamiętnik karmiąc od czasu do czasu sikorkę. Czas mija powoli.


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej