Dzień: [1-2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21-22]
Rano pognaliśmy na dworzec i pojechaliśmy do Kemijärvi szukać reniferów. Niestety, okolica była wyjątkowo zalesiona i, jak powiedziała miła pani w informacji turystycznej, nie ma wokół farm z reniferami. Zobaczyliśmy natomiast niezbyt ciekawy kościółek i wylądowaliśmy wczesnym przedpołudniem na plaży w centrum miasteczka.
Rozłożyliśmy na trawie w artystyczny patch-work niewysuszone do końca skarpetki i inne części naszej garderoby i po obowiązkowej herbatce zajęliśmy się relaksem.
Sylwia rozebrała się do majtek i pokazując swe wdzięki fińskiemu ludowi usiłowała się opalać. Ja zajmowałem się głównie segregowaniem dziesiątek reklamówek i prospektów, które, co tu dużo mówiąc, ważą już trzy kilogramy. Umilałem sobie również czas naprawianiem zamków od plecaka.
Wkrótce zrobiło się całkiem przyjemnie: bezchmurne niebo, trzydziestostopniowy upał (za Kołem Podbiegunowym!), ludzie snujący się po plaży, dobiegająca do nas muzyka ze stojącej nieopodal estrady – to wszystko stworzyło atmosferę letniego wypoczynku w Międzyzdrojach czy Giżycku.
Po południu ruszyliśmy w kierunku Centrum Kultury, które okazało się budynkiem z kilkunastoma rzeźbami. Uciekliśmy zanim zjawiła się pani proponująca usługi przewodnickie (15 FIM). Kupiwszy na wszelki wypadek miejscówki spokojnie wsiedliśmy do nocnego pociągu Kemijärvi-Helsinki.