Dzień: [1] [2-3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21]


Singapur

niedziela, 30 VI 2021


"O, nie! Pada!" | Zachwycająca architektura | W Gardens by the Bay


To już końcówka wyjazdu. Siedzę teraz w terminalu 1 w oczekiwaniu na lot Scoota do Berlina. Już wiadomo, że lot będzie opóźniony o kilkadziesiąt minut. Nie szkodzi. Dzień był męczący, głównie za sprawą niepogody. Ale po kolei.

Około 5:00 budzi mnie chrapanie Renaty. Czy wcześniej zbudziła innych w dormie – trudno mi powiedzieć. Delikatnie kopię ją w łydkę. Gdy nie pomaga, lekko popycham. Przed 7:00 ostatecznie wstajemy i po cichu pakujemy się.

– Gdzie zostawimy bagaże? – to pytanie zaprząta głowę Renacie.

– Nie wiem, zobaczymy.

Na razie trzeba opuścić to miejsce. Tu jest ciasno, a musimy spakować się i zjeść śniadanie. Zjadam chińską zupkę, popijam kawą. Renata wcina chleb z pomidorem. Plecaki rzucamy w kąt, mówiąc recepcjonistce, że odbierzemy je po południu. Już już wychodzimy z hostelu, gdy Renata zatrzymuje się w bramie i mówi:

– Zdaje się zaczyna padać.

– O, nie! – jęczę – Muszę się wrócić po ortalion.

Niebo jest zachmurzone, siąpi deszcz. Od czasu do czasu wygląda jednak słońce i wciąż mam nadzieję, że pogoda się szybko poprawi. Do Marina Bay Sands mamy około dwa kilometry, to 25 minut drogi. W miarę jak zbliżamy się do celu, przypominam sobie miejsca, które odwiedzałem pięć lat temu. Moment! Przecież to było już dziewięć lat temu – reflektuję się. Jak ten czas leci!

Już z daleka widać diabelskie koło, widać niezwykły budynek Marina Bay Sands, w końcu ukazuje się doskonale wszystkim znany spiralny most (Helix Bridge), a obok ArtScience Museum w budynku o kształcie kwiatu lotosu. Cieszę się, że znów tu jestem. Tamten spacer po Singapurze, który odbyłem z Cecile w 2015 roku, był dość szybki, nie mieliśmy za dużo czasu. Dziś mamy na to cały dzień.

Zatrzymujemy się kilka razy na spiralnym moście. Z zachwytem patrzę na budynek muzeum i wznoszący się wysoko hotel Marina Bay Sands. Czasem sobie myślę jak niewiele(?) trzeba, by przyciągnąć do miasta tłumy turystów. Wystarczy zbudować wieżę Eiffla, Atomium (Bruksela), centrum nauki i sztuki (Ciudad de las Artes y las Ciencias w Walencji) wieżowiec Taipei 101 (Tajpej) lub Burdż Chalifa (Dubaj). Takie obiekty stają się wizytówką miasta. I zawsze powtarzam, że to wymaga (oprócz pieniędzy, oczywiście) wielkiej odwagi ze strony władz. Jeden niezwykły czy oryginalny budynek, a zmienia się wizerunek miasta. Czy Singapur byłby tak samo atrakcyjny bez Marina Bay Sands i ogrodów? Zdecydowanie nie!

– W tym budynku po lewej stronie znajduje się dżungla. To właściwie ogród botaniczny z tropikalną roślinnością. – opowiadam.

Ale myślę, że nie ma sensu tam wchodzić, to raczej atrakcja dla mieszkańców tego miasta-państwa, w którym nie ma za dużo naturalnej zieleni. Bardziej atrakcyjny wydaje mi się sam budynek, przypomina te, które widziałem w Walencji.

Ogrody... Ze mną spory teren, chcielibyśmy spędzić tu trochę czasu lecieć w momencie gdy przejdziemy przez kilka alejek pięknie urządzono roślinnością, zaczyna padać chronimy się pod pergolą deszcz się nasila czasem słownie po tym słabnie ale wciąż to się nasila to słabnie ale cały czas pada.


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej