Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]
Tym razem się uda! | Noc na lotnisku
Liczę na to, że nie będzie to ostatni wyjazd w tym roku. Mam w perspektywie styczniowy tramping do Etiopii, będzie to, mam nadzieję, duża przygoda. Ale chciałbym w tym roku gdzieś jeszcze wyskoczyć. Nie licząc, rzecz jasna, tego bieżącego wyjazdu. Będzie to krótki, zaledwie tygodniowy tramping po południowej Europie, a dokładniej – Francji i Włoszech. I właśnie od Włoch dziś zacznę. Lecę do Turynu, zresztą po raz kolejny. Poprzednim razem, a było to dwa lata temu, planowałem przejechać do doliny Aosty. Jednakże wysokie ceny noclegów dla osoby samotnie podróżującej skutecznie mnie zniechęciły. Ograniczyłem się wówczas do zwiedzania Turynu i pobliskich miejscowości. Odłożyłem poznawanie pięknej doliny Aosty na bliżej nieokreśloną przyszłość. Tym razem nie poprzestanę na niej. Jadę dalej do Francji, która będzie zasadniczym celem wyjazdu.
We Francji byłem, oczywiście, wiele razy i za każdym razem starałem się docierać do nowych miast i regionów. Teraz przyszła pora na uzupełnienie kolekcji regionów do Nomadmanii: odwiedzę Burgundię, Franche-Comté, Alzację, Lotaryngię, Szampanię i Normandię. I dolinę Aosty, jak wspomniałem. Łącznie będzie to 7 nowych regionów. Tydzień to stanowczo za mało czasu, by dokładnie poznać północną część Francji. Ba! To zapewne zbyt mało czasu, by poznać dobrze samą dolinę Aosty. Nie mam jednak dużego wyboru: lata lecą, a tyle jeszcze miejsc do poznania mnie czeka!
Tym razem wylosowałem w samolocie miejsce 1C. Nie czuję się tu zbyt komfortowo siedząc vis-a-vis dwóch stewardów. Są sympatyczni i chętnie bym się zapytał, czy się lubią. Ryanair tym razem się nie spóźnia, jesteśmy nawet 10 minut przed czasem, co mnie wcale nie uszczęśliwia, gdy wezmę pod uwagę, że na lotnisku mam spędzić całą noc. Podróż właściwie zacznie się dopiero o 6:00 rano.
Na lotnisku w Turynie odnajduję na parterze spokojny zaułek, w którym przygotowuje się do noclegu parę osób.
– Czekasz na swój lot? – pytam siedzącego obok młodego Murzyna z dużą walizką.
– Tak. Mam lot dopiero o 8:00.
Upewniam się, że można tu bezpiecznie nocować.
– No problem – uśmiecha się chłopak.
Konstrukcja ławek uniemożliwia wygodne wyciągnięcie się na nich, ale jakoś przeżyję tę noc. Wszak to nie pierwsza i zapewne nie ostatnia noc na lotnisku. Kilka razy spałem w Tbilisi, raz z Barcelonie, raz w Tuluzie. A także w Singapurze, w Santiago de Compostela i gdzie indziej. Poprzednim razem, gdy przyleciałem tuż przez północą do Turynu, opuściłem budynek terminalu i nocowałem na łące w miejscowości opodal. Ale był to czerwiec; teraz wrześniowe chłody (12 °C) nie zachęcają mnie do wyjścia na zewnątrz. Ściągam jeszcze z sieci aplikację włoskich kolei tak, bym mógł aktywować kupiony wcześniej bilet. Z niezrozumiałych dla mnie względów aplikacji nie mogłem zainstalować, będąc w Polsce. Teraz, po zalogowaniu się, od razu pojawiła się moja rezerwacja na pociąg do Aosty. Jak się zorientowałem, check-in na pociąg jest możliwy dopiero po północy.