Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]


Reims – Paryż – Caen

niedziela, 22 IX 2024


Nocny spacer pod katedrę | Poranek w mieście | Secesja po francusku | Wspanialości i zwyczajności | Dżdżyste popołudnie w paryskim parku | FlixBusem przez Normandię


Do Reims docieram o 5:30. Właściwie do stacji TGV, bo miasto oddalone jest po 6 km. To kolejny przypadek po Metz i Nancy, kiedy dworzec szybkiej kolei jest budowany z dala od centrum. Jakże wielka to różnica w porównaniu z Japonią, gdzie shinkanseny zatrzymują się w samym centrum miast. To oczywiście kwestia determinacji władzy, zrozumienia miejscowej ludności dla wyburzeń starej zabudowy. No i, rzecz jasna, pieniędzy. Tu dworzec kolejowy wraz z przystankiem autobusowym znajduje się niemal szczerym polu. A przynajmniej tak było zanim w pobliżu nie wybudowano kompleksu-biurowego i parkingów. Okolica przypomina przez to bardziej port lotniczy z jego typową infrastrukturą.

Pasażerowie rozchodzą się. Wsiadają do swoich samochodów lub korzystają z podwózki znajomych lub rodziny. O tej porze komunikacji publicznej brak. Ja zresztą nastawiłem się na nocny spacer, zanim dojdę do centrum, rozwidni się. Moja droga prowadzi zasadniczo wzdłuż linii tramwajowej i przez podmiejskie blokowiska. Wyglądają zresztą na zadbane. Przechodzę przez wiadukt kolejowy i przekraczam kanał Aisne-Marna. Jestem już w starszej części miasta. Mrok spowija jeszcze uśpione Reims, na ulicach niemal brak ruchu samochodowego. Odnotowuję, że sporo ulic jest rozkopanych, przygotowywane są nowe torowiska i eleganckie chodniki. Jeszcze kilkaset metrów i staję przed katedrą.

Wciąż trwa noc, niebo jest ciemnogranatowe. Z ciemności wyłania się olbrzymia budowla. Środkowy portal jest w remoncie powyżej rozeta i dwie wieże, czyli układ taki jak w innych katedrach francuskich. Ale to co interesujące, to ażurowa konstrukcja tych wież, która sprawia, że wszystko sprawia wrażenie lekkości. Pod rozetą widać chyba Maryję z koroną i jakiegoś gościa w otoczeniu aniołków. Generalnie fasadzie jest dużo rzeźb i płaskorzeźb. Widzę tutaj ciekawą scenę z trzema końmi. Dosiada ich… szóstka(!) jeźdźców. Jeden z nich spadł, najwyraźniej we trójkę niewygodnie się jeździ. Pani i pan siedzący na koniu pozbawionym głowy są nadzy, podobnie jak pozostałe osoby. Są oczywiście Panny Mądre i Panny Głupie. Przy bocznym portalu szereg rzeźb przedstawiających anioły i inne postacie. Niestety brakuje im głów. To trochę przykre, ale może będą zrekonstruowane. Interesująca jest scena Sądu Ostatecznego przedstawiona na tympanonie. Diabły mieszają chochlą smołę w kotle, przygotowaną dla grzeszników. Na brzegu naczynia siedzi żaba – tyle zostało z lubieżnej Luxurii. Na tympanonie na północnej fasadzie przy drzwiach Kaliksta widoczna jest postać Świętego Denisa, trzymającego swoją głowę w ręce. Widzę również scena zmartwychwstania – kilkunastu ludzi wychodzi ze swoich trumien. Są nadzy, zgodnie z zasadą, że zmartwychwstają ludzie a nie ich ubrania. Na razie nie staram się dokładnie fotografować, bo i tak wiem, że te zdjęcia niewiele będą warte. Jest po prostu zbyt ciemno. Ale jest to samo centrum miasta i czuję się tu bezpiecznie. Muszę przeczekać, aż się całkiem rozwidni.

O 6:30 pojawiają się pierwsze chmury na niebie, niebo trochę błękitnieje. Uznając, że już co nieco widać, zbieram się sprzed katedry. Obok, za wysokim murem, znajduje się Le Trésor – XII-wieczny skarbiec, zaś na lewo – konny pomnik Joanny d’Arc.

Przechodzę teraz na spory plac (Place Royale). Wokół budynki rządowe, między innymi pałac, w którym mieści się Urząd ds. Imigracji i Integracji (Office Français de l'Immigration et de l'Intégration). Trójkondygnacyjny klasycystyczny budynek z czterokolumnowym portykiem podobny jest do dziesiątków innych, które widziałem we francuskich miastach. Na frontonie znajduje się grupowa płaskorzeźba. Pan, pani i kilka aniołków. I oczywiście francuską flagą powyżej. Pośrodku placu ustawiono pomnik Ludwika XV. U podstawy monumentu rzeźba przedstawiająca mężczyznę z psem i kobietę z lwem. Zapewne treserka dzikich zwierząt ;-p.

Na ulicach praktycznie zero ruchu, czasem przyjedzie śmieciarka lub samochód dostawczy. Podchodzę na Place du Forum – to duży plac, gdzie w starożytności znajdowało się rzymskie forum. Dziś znajduje się tu ceglany kryptoportyk z III w. n.e. – długi budynek z kilkoma bramami. Pełnił funkcję krytego targu, do dziś zachowało się tylko jedno z czterech skrzydeł budynku otaczającego forum.

Docieram na uliczkę wybrukowaną zieloną, niebieską i fioletową kostką (rue du Tambour). Wygląda to atrakcyjnie. można powiedzieć Znajduje się przy niej Dom Muzyków i rezydencja hrabiów Szampanii (Maison des Musiciens et demeure des Comtes de Champagne). Budynek, jak widzę, średniowieczny (XIII w.) z gotyckimi oknami. Obok drugi, odnowiony i chyba młodszy. Pomiędzy oknami umieszczono pięć rzeźb przedstawiających muzyków, między innymi harfistki. Notabene, ta kamienica została zrekonstruowana od podstaw, na Google Street View (2019) nie istnieje.

Dzisiaj jest niedziela, ale niektóre sklepy, na przykład piekarnie i cukiernie, są otwarte. Francuzi, mimo tak wczesnej pory, poszli kupować swoje bagietki i ciasta na popołudniowy podwieczorek.

Parę kroków dalej znajduje się Esplanade Simone Veil. To duży plac z kilkoma klasycystycznymi budynkami, z których najbardziej okazałym jest Hôtel de Ville. Ratusz, podobny jest do wielu innych we Francji, ale z pewnością nie dorównuje paryskiemu ratuszowi przy Esplanade de la Libération. Urząd miasta w Reims jest trzykondygnacyjny, powyżej frontonu z pomnikiem konnym i dużym herbem wznosi się wieża zegarowa.

Zanim podejdę do kolejnego kościoła skręcam najpierw na deptak obsadzony szpalerem drzew (Place Drouet d'Erlon). Tu znajduje się kilka fontann. Pierwszą z nich to pomnik-fontanna Subé. Gloria – złocony anioł (dokładniej: anielica) dzierżący wieniec laurowy – stoi na 17-metrowym obelisku ozdobionym girlandami, na niższym poziomie przedstawiono personifikacje Reims, handlu, przemysłu i rolnictwa. Siedzące na najniższym poziomie siedzą gołe panie – greckie najady wywołały spore poruszenie wśród mieszkańców Reims, gdy odsłonięto fontannę w 1906 roku. Nieco dalej, w kierunku katedry, znajduje się nowoczesna fontanna zwana Fontaine de la Solidarité.

Kieruję się w stronę rue Buirette. Tu znajduje się powstały w 1922 roku budynek kino-opery. Takie dwa w jednym z czasów, kiedy nie do końca było wiadomo, że kinematografia odniesie sukces. Dziś obiekt jest zamknięty, pozostał popsutym neon „Opera”. Zaprojektowany przez Émile'a Thiona i Marcela Rousseau budynek ma niezwykłą fasadę pełną łuków i falujących linii – wszystko zgodnie z założeniami Art Deco i Art Nouveau (zwanej w Polsce secesją). Ponad trzema wysokimi oknami fasada pokryta jest roślinnymi wzorami i zakończona ozdobnym łukiem z płaskorzeźbami również roślinnymi. Nasuwa się nieodparte skojarzenie z dokonaniami mistrza z Katalonii – Antoniego Gaudiego. Jego projekty – Casa Mila czy park Güell do tej pory zachwycają miliony.

Zerkam jeszcze na restaurowany kościół św. Jakuba i wracam pod katedrę. Teraz już doskonale widać tę ażurową konstrukcję obu wież. Pozbawione są hełmów, tępo zakończone, a przez to wyglądają na niedokończone. Rozbrzmiewają dzwony, a ponieważ drzwi się uchylają, wślizguję się do środka. Zaczęła się właśnie msza, mam więc tylko parę chwil na zwiedzanie kościoła. Znów jestem pod wrażeniem ogromu katedry. Oglądam wielkie witraże, jest ich mniej niż w Metz; te kolorowe są tylko w absydzie. Zachwycam się widokiem dziesiątek żłobkowanych kolumn. Jednak największe wrażenie w tej katedrze robią portale (jak zaznaczam, środkowy jest restaurowany). Słysząc słowa liturgii pomyślałem sobie: ileż razy czytano w tym kościele Pismo Święte, ileż razy udzielano tu świętych sakramentów… Tysiące, dziesiątki tysięcy mszy prowadzonych od wieków. Tu również odbywały się i większe ceremonie – katedra w Reims była świadkiem koronacji niemal 30 francuskich władców. Swoją drogą, ci wszyscy Karole, Ludwiki, Henryki i Franciszki mieli interesujące przydomki: Święty, Śmiały i Kłótliwy, Życzliwy i Szalony. Zwycięski, Piękny i Wytrwały. Sprawiedliwy, a nawet Ukochany.

Tyle katedry. Powinienem teraz podejść do rzymskiego łuku triumfalnego z III w n.e. Porte de Mars to jedna z nielicznych pamiątek z czasów, gdy znajdowało się tu rzymskie miasto Durocortorum. Łuk z trzema bramami stoi w pobliżu nieistniejącej dziś świątyni poświęconej Marsowi. Pokryty jest licznymi pięknymi płaskorzeźbami, lecz z tego, co wiem łuk poddawany jest obecnie renowacji i niewiele widać. Rezygnuję z oglądania i, kontynuując spacer po mieście, dochodzę do pobliskiej biblioteki. Bibliothèque Carnegie była wybudowana w stylu Art déco. Zerkam na półokrągłą czytelnię, w holu znajduje się ponoć niewielki wodotrysk, oglądać wnętrz jednak nie będę, choć to biblioteka publiczna. Smaczku tej „publiczności” dodaje fakt, że kolekcja książek została zapoczątkowana w wyniku konfiskaty zbiorów jezuitów w 1764 roku, a kolejnych konfiskacji księgozbiorów z dwóch opactw dokonali rewolucjoniści podczas Rewolucji 1789 roku. Generalnie dużo jest tutaj takich można powiedzieć smaczków, na przykład miniaturowe, ornamentowane balustradki w oknach.

Podchodzę pod kolejny średniowieczny kościół. Bazylika św. Remigiusza (Basilique Saint-Remi) jest najstarszą świątynią w Reims (najstarsza część z 852 r.) i została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO. Ma trzy portale, podobnie jak katedra, ale dodatkowo przedzielone są dużymi oknami. Wraz z pięcioma oknami na drugiej kondygnacji tworzą dość nietypową fasadę. Uzupełniają ją dwa rzędy galerii obok rozety. Niestety, nie zobaczę mieszczącego się wewnątrz grobowca św. Remigiusza, kościół jest zamknięty. Czas zaczyna mnie gonić, muszę wrócić na przedmieścia Reims, by wsiąść do FlixBusa. Zatrzymuję się jednak na chwilkę na nowoczesnym osiedlu, gdzie na chodnikach pomiędzy budynkami urządzono targ staroci, a raczej wyprzedaż tego wszystkiego, co niepotrzebne w domu. Tego rodzaju wyprzedaże cieszą się jak widzę dużym zainteresowaniem, gdyż widzę tu całe rodziny oferujące swe rzeczy oraz rzesze kupujących. Przedmiotem handlu są zarówno używane ciuchy jak i zabawki przestarzały sprzęt AGD i najróżniejsze dziwne zbędne rzeczy, na które ktoś może mieć ochotę

O 11:30 odjeżdżam do Paryża. 150-kilometrowa podróż autostradą A4 przez Szampanię, Pikardię i Île-de-France zajmie nam dwie godziny. Za oknem płaskie lub lekko pagórkowate tereny, monotonny krajobraz. Przysypiam.

Z półsnu wyrywa mnie hamowanie. Zbliżamy się do peage na obrzeżach Paryża. Nigdy nie wjeżdżałem do stolicy Francji od wschodniej strony, odnotowuję więc tu obecność kilku interesujących wieżowców. To Tours DUO ukończone zaledwie trzy lata temu. Kompleks zaprojektowany przez Jeana Nouvela prócz znacznej wysokości (180 metrów) wyróżnia się niezwykłą modernistyczną formą. Bryły budynków są przekrzywione, składają się z kilku „niestarannie” ułożonych klocków.

Na dworzec Bercy-Seine zajeżdżamy kilka minut przed czasem. Jeszcze jadąc autobusem, pomyślałem sobie, że podczas przesiadki zdążę odwiedzić sławny cmentarz Père-Lachaise z nagrobkiem, między innymi, Fryderyka Chopina, Nigdy tam nie byłem, byłaby więc okazja. Na dworcu reflektuję się, że wróciłbym na styk z odjazdem autobusu. Wybieram więc spacer po okolicy. Tuż obok została wybudowana hala sportowa (Accor Arena) z dość interesującą konstrukcją. Odbywały się tu nie tylko halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce, ale również koncerty z udziałem, m.in. AC/DC, Dire Straits, U2, Metallica, The Rolling Stones i Depeche Mode, by wymienić parę zespołów spośród tych, które lubię. Później odbywam krótki spacer nad Sekwanę, tu znajduje się interesujący „falujący" drewniany most, z którego roztacza się widok na biurowe dzielnice po drugiej stronie rzeki. Przechodzę przez Parc de Bercy i ostatecznie ląduję w pobliskiej oranżerii pełnej jesiennych kwiatów, winorośli i drzew egzotycznych. Łapię nawet darmowe wifi. Niestety pochmurna dotychczas pogoda pogarsza się, zaczyna kropić deszcz. Wracam na dworzec.

O 15:25 „mój” FlixBus w końcu odjeżdża. Znów mijamy „porąbane” budynki i po godzinie przeciskania się przez Paryż zbliżamy do Sèvres. Po prawej stronie, na niewielkiej wyspie na Sekwanie (ile de Seguin) widzę futurystyczny budynek La Seine Musicale mieszczący centrum muzyki i tańca. Zatrzymujemy się w Sèvres. Tak, w tym Sèvres, gdzie znajduje się Międzynarodowe Biuro Miar i Wag (Bureau international des poids et mesures). Niestety, nie zobaczę siedziby biura znajdującego się w Pavillon de Breteuil. Dosiadają się kolejni pasażerowie, ale wciąż mam dwa miejsca dla siebie. Przed nami 3 godziny nudnej jazdy autostradą.

Dworzec autobusowy i kolejowy w Caen położone są obok siebie we wschodniej części miasta, na szczęście mój hostel znajduje się blisko w odległości 15 minut marszu. Zapadła już noc, dziś już nie będę zwiedzać miasta. Przechodzę na lewy brzeg rzeki Orne i po chwili dochodzę do People Caen. Hostel jest nowoczesny, zbudowany zaledwie dwa lata temu. Mój dorm jest na V piętrze, towarzystwo męskie, mało rozmowne.


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej