Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14]


Aleksandria – Kair

niedziela, 24 VII 2011


| | | | |


Tej części relacji jeszcze nie ma. Dziś wyjazd do Aleksandrii. Miasto może nie obfituje w tak liczne zabytki jak Kair, ale perspektywa przyjazdu Egiptu od końca (Abu Simbel) do końca (Aleksandria) jest dla mnie nęcąca. Zdarzało mi się niejednokrotnie pchać się w jakieś miejsce bez powodu, tylko dla kaprysu. Tak było z Diamond Harbour, z Bushehr, z Shanghaiguan. Wstajemy jak zwykle wcześnie, przed 7:00 i podjeżdżamy metrem na plac Ramzes. Nie obywa się bez pomyłki – kasujemy bilety po niewłaściwej stronie stacji metra. Znajomy dworzec kolejowy... Odszukujemy kasy biletowe na 8 peronie i tu przykra niespodzianka: biletów nie ma. Trudno, kupimy bilety w pociągu od konduktora. Tylko... Gdzie jest pociąg? Tym razem podstawili go na pierwszym peronie.
– Come with me! – mówi zaczepiony kolejarz – Quickly!
I rusza pędem na pierwszy peron. Ma półtora metra wzrostu i jest ciut młodszy od Cheopsa. Z trudem nadążamy za zabawnie truchtającym mężczyzną. Kolejarz co chwilę wykrzykuje po arabsku, by ludzi ustępowali nam z drogi, w końcu na pierwszym peronie dopadamy do naszego pociągu.
– Sit here! – mówi pokazując wagon restauracyjny.
Palce mężczyzny zaczynają wykonywać charakterystyczne ruchy – bakszysz. Daję mu półtora funta, sorry, nie mam więcej drobnych.
Wagonowy bufet poleca
[tu opis Aleksandrii, plaża, powrót]

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej