To był ostatni w 2015 roku wyjazd: tramping najdalszy z możliwych – na koniec świata. Nowa Zelandia zachwyciła nas górskimi krajobrazami w zimowej scenerii, wspinaczka na kilka szczytów Alp Nowozelandzkich pozostawiła niezapomniane wspomnienia. Dalej... szukaliśmy pingwinów w Zatoce Akaroa... Potem wietrzne Wellington i przechadzka wśród Księżycowych Kraterów koło Taupo. Szczególnie spodobała nam się kraina gejzerów nad Jeziorem Rotorua, gdzie mieliśmy okazję również przyjrzeć się kulturze Maorysów. Wspięliśmy się również na The Mount w Taurandze, a podróż przez dwie wyspy zakończyliśmy w galeriach sztuki w Auckland. Okazało się przy okazji, że da się tanio zwiedzić ten odległy kraj.
Relacja z wyjazdu ma miejscami charakter zdecydowanie osobisty i subiektywny, o czym lojalnie uprzedzam.