Dzień: [0-1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]


Madurai – Colombo

czwartek, 12 II 2015


Pospieszna ewakuacja z pociągu | Jedziemy do sławnej świątyni | Ciąg dalszy zwiedzania | | | | | | | | | |



– Wysiadamy! – potrząsam ramię drzemiącej Cecile.

– Wysiadamy? Już?! – dziewczyna ze zdziwieniem patrzy w ciemną noc przez okno.
– Tak! Mówią, że to Madurai Central!
Już od godziny nie spałem. Wstałem, zdążyłem się nawet ogolić przy umywalce na korytarzu. Pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji, kilka osób niespieszny wysiadło. Coś mnie tknęło, by zapytać, gdzie jesteśmy. A teraz nie ma chwili do stracenia. Nie wiem, czy to końcowa stacja. Pociąg jednak pustoszeje, tłum wylewa się na peron. Jest jeszcze ciemno, chociaż to 6:00 godzina. Idziemy do przechowalni bagażu, by zostawić plecaki.
– Ticket!
Facet chce od nas biletu potwierdzającego, że udajemy się w dalszą podróż pociągiem.
– I have no ticket!
– Ticket, ticket!
Tłumaczę tumanowi, że w dalszą drogę udajemy się samolotem. Ostatecznie spisuje dane z biletu, na którym to przyjechaliśmy. Hindus jest bardzo wygodny, każe sobie własnoręcznie umieszczać plecaki na półkach. Nieważne.

Na ulicy – choć wciąż jeszcze noc – panuje gwar i ruch. Przypomina mi się wczesny ranek w Agrze, kiedy ruszyliśmy po ciemku, by zobaczyć Taj Mahal. I tu już są czynne stragany z ulicznym jedzeniem. Cecile chce jednak napić się kawy w cywilizowanych warunkach. Wstępujemy do jakiejś otwartej knajpki.
Plan na dziś jest prosty: zwiedzić świątynię w Madurai, polecieć na Cejlon i znaleźć nocleg w Colombo. A najważniejsze – nie spóźnić się samolot!
Bierzemy rikszę i po kilku minutach jesteśmy przed jedną z czterech bramy świątyni. Wciąż jeszcze jest wcześnie, panuje półmrok, zbyt ciemno by robić zdjęcia kolorowym wieżom. Zostawiamy plecaczki i buty w przechowalni i idziemy do bramek, gdzie para hinduska sprawdza chętnych do wejścia. Są nadzwyczaj drobiazgowi i sprawdzają nawet zawartość saszetek i torebek gościu obmacuje mnie po nogawkach, ale na szczęście omija aparat schowany w kieszeni nad kolanami. W sumie to żałosne: ni to względy bezpieczeństwa, ni to dbałość o świętość miejsca.
Po drugiej stronie bramy wkraczamy na plac okalający świątynią kropka dopiero teraz widząc sąsiednie wierzę które powoli nabierają kolorów, zdaję sobie sprawę z topografii świątyni. Jakiś Hindus przy łazi do nas i coś tam gada o biletach kropka ignorujemy go. Z wnętrza świątyni rozbrzmiewa muzyka modlitewna. Zagłębia my się w mroczny korytarz oddzielający główną świątynie od reszty budynków. Patrząc na różne przejścia i korytarze prowadzące do różnych pomieszczeń zdają sobie sprawę z tego jak dużo jest dużo zwiedzania krótko jak się cieszę z tego! Skręcamy do... Po kilkunastu metrach i przekroczeniu wysokiego progu trafiamy do
[uzupełnić]

Na wprost wejścia znajduje się "ołtarz" otoczony złoconymi kolumnami. Ta część świątyni jest jasno oświetlona, reszta tonie w mroku. Po dwóch stronach znajdują się kamienne rzeźby przedstawiające... W posadzce między nimi znajduje się płyta z inskrypcjami. Od czasu do czasu podchodzą do tego miejsca hindusi, modlą się, niektórzy padają na kolana lub kładą się. W niewielkiej odległości ustawiono stoliczek z kasetą i kartką o płatnym użyciu kamery (50 rupii). Nie naciskany przez nikogo lekceważę to, zwłaszcza że widzę hindusów robiących sobie zdjęcia komórką.

[opis świątyni].
[przejazd na lotnisko]
[nocleg w Colombo]

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej