Dzień: [1-2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12-13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21-22]


Paralia - Olympic Beach

piątek, 27 VII 2001


Olimp kusi


Lekko spowity mgiełką masyw Olimpu widoczny w odległości zaledwie kilkunastu kilometrów sprawia niesamowite wrażenie. Kilka oddzielnych szczytów z widocznym w głębi poszarpanym grzbietem Mitikasu (2917 m n.p.m.) kusi. Będę musiał jeszcze poczekać. Póki co ruszam w kierunku plaży. Panują tu pustki, mimo 30–stopniowego upału. Tylko kilka dziewczyn w toplessie grzeje swe opalone ciała. Wszystko to za sprawą usytuowania naszego kempingu akurat pomiędzy dwoma wypoczynkowymi miejscowościami: Olympic Beach i Paralią. Olympic Beach Zaglądam do kilku sklepów i z przyjemnością stwierdzam, że ceny są porównywalne z polskimi (chleb – 1500 GRD; margaryna 250 g – 270 GRD; coca–cola 1.5 l – 420 GRD). Przedpołudnie i południe spędzam na plaży – woda jest nieprzyzwoicie ciepła (42o w cieniu). Quasi-trampingowcy opalają się lub grają w piłkę. Rozmawiam z Marysią, Magdą i Elą. Po południu wraz z panem Romanem wybieram się na spacer do Olympic Beach w poszukiwaniu bazyliki. Kościół jest zupełnie nieciekawy, natomiast przy okazji okazuje się, że wymiana marek na drachmy odbywa się bezproblemowo w każdym sklepie (1 DEM = 170 GRD). Planujemy jutro wyjazd do Pelli – starożytnej stolicy Macedonii. Niestety, według uzyskanych informacji konieczne będą przesiadki w Katerini i w Salonikach. Wieczorem próbuję się zorientować, czy jest zainteresowanie obiecanymi w programie wycieczkami fakultatywnymi do Salonik i grobowców Filipa II w Verginii oraz do Dionu i Olimpu. Wygląda na to, że nie dojdą do skutku – ludzie wolą browar, knajpę i plażę. Ponieważ Kaśka zrezygnowała z Mitikasu i w ogóle brak jest chętnych do górskich wycieczek, postanawiam sam zaspokoić moje górskie chucie i już jutro ruszyć do siedziby Zeusa.


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej