Dzień: [1-2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12-13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21-22]


Ateny – Paralia

poniedziałek, 13 VIII 2001


Korzyści z palenia | Są paszporty | Czy Jasiu umie latać? | znów w Paralii


Ateny:

"Have you got a cigarette?" – młody Grek pyta mnie przy porannej kawie. "No, I don't smoke". Grek się nie zraża, przysiada się wraz z kumplem i zapala swojego papierosa. Mario pracuje w klubie Habana, tu w Ayia Marina, zaś jego przyjaciel, Arystoteo, mieszka tu w okolicy. Cóż, zawsze uważałem, że papierosy ułatwiają nawiązywanie rozmowy.

7.00, wracamy do Aten. Dziewczyny jadą z Kaśką do konsula, a my doprowadzamy się do porządku w kibelku przy Akropolu. zaczyna padać, chronię się w autobusie – jestem i tak zbyt zmęczony i niewyspany, by chcieć coś zwiedzać. To spanie na alu-macie rozłożonej na kamieniach dało mi w kość. Drzemię, robię sobie kawę, jem śniadanie.
Ateny: zmiana warty pod Parlamentem Są – w końcu – z paszportami (blankietowe: ekspresowo 14.400 GRD, nie ma w nim ograniczeń czasowych, zdjęcia z polaroidu, 3200 GRD). Na wieść o powrocie, p. Intertour kiwa głową i stwierdza: "Tak, długo nie trwa to załatwianie" – po co więc wywoływał wczorajszą awanturę? Cóż, są ludzie i klamki. 13.30 startujemy w kierunku Paralii. Bez żalu żegnam Ateny, z którymi wiąże się tyle przykrych wspomnień.
Właściwie od tego momentu rozpoczął się powrót. Nikt już nie myśli o Grecji, co najwyżej o zrobieniu zakupów w Paralii. Jedziemy wygodną autostradą z prędkością... 60 km/h. To szczyt możliwości kapeny przy takim obciążeniu. Początkowo wzdłuż wybrzeża, później skręcamy w głąb kraju. Nikt – poza kierowcą nie jest w stanie docenić walorów krajobrazów – jedziemy w półśnie zmęczeni po tym fatalnym obozowisku.

W czasie dłużącej się drogi obserwuję Jasia. Staje przy oknie, uparcie wywleka firankę na zewnątrz, skacze po oparciach, wiesza się na rurkach. Wyraźnie się nudzi. Próbuje zwrócić uwagę na siebie: "Miauuuu!". Zero reakcji i zainteresowania ze strony rodziców. Jego brat, 8-letni Piotruś nie jest dla niego partnerem do zabawy: ze wzrokiem utkwionym w Gameboy'u przejechał całą Grecję. Wątpię, czy w ogóle zauważył wyjazd z Polski. Ateny: Świątynia zeusa Z głową wypełnioną Pokemonami, Digimonami, ich transformacjami, trenowaniem i labiryntami nie interesuje się światem realnym. Jasiu, wychylony do połowy za okno, chce odlecieć w dal, wyciąga ręce przed siebie. Wygląda to naprawdę niebezpiecznie. Znów zero reakcji ze strony Agnieszki i Bogdana. Pan Roman i dziewczyny z tyłu krzyczą do Jasia. Rodzice nawet nie odwracają głowy. Mój boże, przecież z 5-latkiem można naprawdę dużo rozmawiać, bawić się, grać. Gdybym ze swym 5-letnim Sergiuszem pojechał na tramping, opowiadałbym mu o Grecji, o historii, o zabytkach, o życiu tutaj. W końcu o mitach – czyż nie są to kapitalne bajki dla dzieci rozbudzające ciekawość? Po prostu 5-latek wymaga zainteresowania, opieki, zabawy i rozmowy.
Maraton

Wyszukuję wzrokiem masyw Olimpu. W końcu jest, dojeżdżamy do Riwiery Olimpijskiej. Zatrzymujemy się w Katerini. Półgodzinny postój, zrobiony tylko po to, by kilka osób mogło wziąć pieniądze z bankomatu rozwściecza mnie. Czy przez pięć godzin przymusowego postoju w Atenach nie można było tego załatwić? Nie było bankomatów na Place? Czy wydali forsę jadąc autokarem? To naprawdę jest wkurwiające, że stale powtarzająca się grupka lekceważy innych – wydłużając w tym wypadku powrót.
W Paralii robię zakupy jedzeniowe i szukam pamiątki dla mamy i siebie. Na kempingu Kristi możemy się umyć za 300 GRD. Spędzamy tu kilka godzin umawiając się w trzech miejscach. Ja wsiadam w Paralii (zapowiedziałem to Dawidowi) wraz z Agnieszką, Bogdanem i ich dziećmi. Autobus przyjeżdża 40 minut po czasie. Pan Intertour rzuca się do nas, przeklina, mówi, że nas nie było o 23:00 W rzeczywistości autokar podjechał wcześniej tj. przed 23:00 i wrócił do Olimpic po spóźnialskich (miał stamtąd odjechać 22:50).
Nocny przejazd przez Macedonię, potem 6-godzinny postój na granicy jugosłowiańskiej (co, nie ma 50 DEM na łapówkę?). Jesteśmy wykończeni.


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej