Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]


Teheran

środa, 9 VIII 2006


Hałaśliwy Teheran | Wreszcie w hotelu! | Muzeum Narodowe | Te zbiory robią wrażenie | Podglądam irańskie parki | Z wizytą w domu szacha


Teheran: Muzeum Narodowe

Mam chwilę czasu na uzupełnienie notatek. Wróciłem właśnie z 7-godzinnego spaceru po Teheranie. Biorąc pod uwagę temperaturę zbliżającą się do 40oC, hałas i smród ulicy, należałoby przypuszczać, że spacer był męczarnią. Ale nie. Widziałem już wiele hałaśliwych metropolii oszałamiających pędzącymi wprost na ciebie samochodami, gdzie przechodzenie przez ulicę wywołuje skurcz żołądka u nowicjuszy. Lubię ten zgiełk, ryk klaksonów, to przeciskanie się między samochodami, ten żar buchający z rozgrzanych silników potęgujący niemały już upał. Lubię te tłumy spieszących się ludzi, ubranych inaczej niż u nas, te czarne czadory i zaturbanionych brodaczy w popielatych chałatach. W każdej chwili można się wyrwać z tego harmidru, wejść do zacisznego, chłodnego muzeum, skryć się na zacienionym podwórku lub odsapnąć w parku.


Rano autobus dowiózł nas na dworzec Behghie w zachodnim Teheranie; Irańczyk, który jechał z nami od granicy wskazał mi swoją żonę, abym udał się z nią na plac Imama Chomeiniego. Teheran: Golestan Starsza kobieta odszukała właściwy autobus, kupiła bilet dla mnie (nie chciała pieniędzy) i cierpliwie poczekała aż wsiądą wszyscy mężczyźni do środka. Podała swój bilet kierowcy i potulnie udała się do swojego wejścia z tyłu pojazdu. Takie scenki widziałem później niejednokrotnie. Początkowo byłem zszokowany, później przyzwyczaiłem się do tego, że tu kobiety zajmują miejsce w "żeńskiej" części autobusu oddzielonej od reszty barierką. Jak się później okazało, ta segregacja nie jest absolutna: czasem starsza kobieta siądzie z przodu, czasem mężczyzna towarzyszący kobiecie siądzie obok niej w tyle pojazdu.
Szybko odszukałem hotel "Mashhad" przy ulicy Amir Kabir. Śpię w dormie, 30.000 IRR za łóżko. Dobrze, nie wybrałem jedynki 40.000 IRR, to klitki wielkości WC z miniokienkiem wychodzącym na hol. Towarzystwo tu międzynarodowe, z Belgii, Japonii, w jedynce jest dziewczę z Południowej Korei, w dwójce para chłopaków z Polski. Zamieniam z Michałem parę zdań, byli na Demavendzie, góra dała im w kość. Moje gratulacje! Ech, gdybym tylko miał dobre buty... W poszukiwaniu internetu idę na ul. Ferdosiego dochodzącą do pl. Imama Chomeiniego. Internet jest po 9.000 IRR/h, można też dzwonić do Polski, 10.000 IRR/3 min. Okazuje się, że Jarek ma bilety dopiero na 15 VIII. No trudno, będę miał jeszcze kilka dni tylko dla siebie.

Czas na program kulturalny – Muzeum Narodowe kosztuje tylko 5.000 IRR (w tym roku sąsiednie Muzeum Okresu Islamskiego, które można zwiedzać na ten sam bilet jest nieczynne). W środku – jest co oglądać: zgromadzono tu przedmioty z Persepolis i innych archeologicznych site'ów Iranu. Zaczynamy od liczącego ponad cztery tysiące lat drewnianego koła wzmocnionego metalowymi okuciami, dalej jest posklejany gliniany byczek z Persepolis, obok posąg perskiego króla z IV wieku naszej ery. I kolejno: piękne tace z Persepolis, ceramika z Yale Giyan z czwartego tysiąclecia p.n.e., skorupy z Tape Sialk koło Kashanu, gliniane naczynia w kształcie zwierząt (głównie jelenie) z Tape Marli w Gila, kamienne tablice z inskrypcją achemenidzkiego króla z V wieku p.n.e. Teheran: A dalej: mozaiki z Pałacu Sheper z 3 stulecia naszej ery, stiuki z okresu sasanidzkiego (V wiek p.n.e.). Są tu kołatki, brązowe ręce, właściwie rączki oderwane przez niedobrych ludzi jakiegoś pomnika w Skami (okres seleucydzki).
A oto coś specjalnego: "Solny człowiek" znaleziony w 1993 roku koło Khorramabadu. Leżał w 45-metrowym tunelu w kopalni soli. Przyczyna śmierci, jak głosi opis – nieznana. Cóż, minęło 1700 lat... Szklane naczynia... Dla mnie – rewelacja! Szkło eksponatów z okresu partyjskiego najczęściej jest nieprzeźroczyste, zielonkawe lub niebieskie, o lśniącej powłoce. Ale zdarzają się flakony już całkiem przezroczyste...
Przy tablicach pokrytych pismem klinowym zebrała się grupa Japończyków. Nachylają się nad eksponatem....wodzą palcem po wyrytych w kamieniu znaczkach i... czytają! Niesamowite! Po raz widzę kogoś czytającego pismo klinowe tak sprawnie jak ja cyrylicę :-)
Na piętrze wspaniała kolekcja obejmująca stiuki z okresu partyjskiego i sasanidzkiego. Oglądam popiersia, ozdoby z motywami roślinnymi, a także dwie nagie kobiety z Hajiabad Fars z IV wieku naszej ery – tylko w tej formie można zobaczyć nagość w Iranie. Jest tu także starożytny relief przedstawiający swastykę.
Wracam na parter: czas na miniaturowe figurki – zabawki przedstawiające parę wołów, postaci ludzkie. A także ponadnaturalnej wielkości posąg z brązu księcia Shami wykopany w Iseh w Chozestanie (okres partyjski).

Duża część kolekcji w muzeum to znaleziska z Persepolis: sławne głowice z czarnego kamienia zakończone dwugłową rzeźbą byków – to przecież symbol starożytnej stolicy. Dalej mamy przetransportowane z Persepolis kamienne schody, które kiedyś prowadziły do głównej świątyni Apadana. Ponad schodami wisi tablica z pismem klinowym. Inskrypcja wielkiego króla Kserksesa mówi: "Mój ojciec król Dariusz zbudował wiele znaczących budowli na rozkaz Ahura Mazdy. I chciał abym zbudował więcej. Ahura Mazda i inni bogowie wspomogą moją potęgę". Piękny kawał historii z okresu Achemenidów (V wiek p.n.e.), prawda? Obok – kapitel w formie głowy ludzkiej ozdobionej długą "asyryjską" brodą (V wieku p.n.e.).
I w końcu coś specjalnego: przywieziona z Sali Przyjęć Skarbca w Persepolis olbrzymia płaskorzeźba przedstawiająca króla Kserksesa lub Dariusza I (tu archeolodzy nie mogą dojść do porozumienia). Relief przedstawia scenę składania hołdu. Za władcą stoi zoroastriański kapłan, przed królem – szereg szlachetnie urodzonych ministrów. Z muzeum wyszedłem usatysfakcjonowany. Teheran: Golestan

Teraz musiałem dostać się na dworzec kolejowy. Z placu Chomeiniego podjechałem metrem 4 przystanki na stację Shush, później przypiekany słońcem południa przespacerowałem się ze 2 kilometry na dworzec. No cóż: zasada jest prosta: tu się kupuje bilety tylko na bieżący dzień; chcesz jechać jutro – zasuwaj do agencji turystycznej. Poszedłem. Oczywiście, biletów do Ahvazu na jutro i na wiele dni naprzód nie ma. Mogę samolotem za 30 dolców lub przyjść jutro na dworzec – może ktoś anuluje rezerwację. Czuję, że skończy się na podróży autobusem. Wsiadam do pustego autobusu ruszającego spod dworca. I znów plac Chomeiniego; stąd dwa kroki do Pałacu Golestan.
Żołądek mój nagle zaczął się dopominać jedzenia, kupiłem mu więc płaski chlebek z charakterystycznymi rowkami ułatwiającymi oddzieranie kawałków, biały serek oraz mały zam-zam. Zapłaciłem 2.500 IRR czyli 90 groszy. Hm, może się sprzedawca pomylił... Uznałem, że pobliski Park-e Sahr będzie odpowiednim miejscem na spożycie tych wspaniałości ;-) i sjestę. Podobnego zdania byli inni teherańczycy, którzy samotnie lub w parach (często mieszanych) zrobili sobie piknik w cieniu drzew. Jakże przyjemnie było popatrzeć na idylliczną scenkę konwersacji pięknej dziewczyny i pięknego młodzieńca siedzących w przepisowej odległości wśród kwiatów i parkowej zieleni... Ale oto lubieżny młodzieniec wziął za rękę swoją wybrankę a potem... nie uwierzycie! objął ją. No, prawdziwe porno! Trochę sobie żartuję, ale prawda jest taka, że tu nie spotyka się chłopców i dziewcząt trzymających się za rękę na ulicy. Nie mówiąc o obejmowaniu się i całowaniu, Nie ma też mowy swobodniejszym ubieraniu się. Szczytem odwagi jest odsłonięcie włosów do czubka głowy. Heh, czy któraś Iranka dałaby się namówić na odsłonięcie pępka?
Teheran: Golestan

Czas na Golestan Palace. Do każdego obiektu na terenie kompleksu są osobne bilety. Szkoda tylko, że ich nazwy w kasie niewiele mi mówią. Za godzinę zamykają obiekt, kupuję wstępy do dwóch miejsc: Takht-e-Marmar (Marble Throne) oraz Neggar Khaneh, galerię malarstwa irańskiego. Marmurowy tron to tylko wizytówka tej części pałacu. Miejsce dla szacha, choć wykonane z dużą pieczołowitością z gigantycznego bloku białego marmuru, nie robi takiego wrażenia jak otoczenie: duża sala, otwarta przodem ku ogrodom, pokryta jest mozaikowymi lustrami. Lustra zwielokrotniają odbicia, wszystko się skrzy i świeci w słońcu wpadającym spomiędzy szarych zasłon. Sąsiednie pomieszczenie jest równie bogato urządzone a ponadto ozdobione galerią portretów perskich władców i notabli. Neggar Khaneh, wspomniana galeria to dwie większe sale wypełnione obrazami z całkowitym zakazem robienia zdjęć. Spieszę więc donieść, że zobaczyłem całkiem, całkiem interesujące obrazy olejne lub malowane na szkle, przedstawiające księcia Qajaru tudzież księżną. A dalej szóstego syna Masahali Mioza Abbas Mohamed Shah. Przy okazji zorientowałem się, że Amir Kabir – uwieczniony w nazwach wielu ulic, a tu na obrazie – to pierwszy premier szacha Nasser-ol-Dina. Do następnej galerii, Howz Khaneh już mnie nie wpuszczono. Bez łaski – tam tylko dary europejskich władców dla szacha, czyli raczej atrakcja dla miejscowych.
Trzeba sobie powiedzieć, że cały kompleks jest po prostu ładny: podcienia, bramy i ściany pokryte są malowanymi kafelkami lub mozaikami, a wszystko pomiędzy fontannami i kolorowymi kwiatami parku. Kolejne obiekty, do których zaglądnąłem już bez biletu (obsługa nie robiła z tego problemu) to Diamentowy Hall lśniący, jak łatwo się domyślić od setek luster i kryształowych żyrandoli, oraz Talar-e Berelian (Hall of Brilliance) równie bogato zdobiona sala. Wracam. Być może wrócę tu jeszcze z Jarkiem, ale na razie jestem usatysfakcjonowany tym, co widziałem.
Teheran: Meczet Chomeiniego
Teheran: Golestan
Teheran: Golestan
Teheran: Meczet Chomeiniego
Teheran: Muzeum Narodowe
Teheran: Bazar
Teheran
Teheran: billboard

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej