Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30]


Stambuł

poniedziałek, 7 VIII 2006


"I am from Lachestan" | Zachwycam się mozaikami w Hagia Sophia | 2000 kilometrów w autobusie do Teheranu


Stambuł: Błekitny Meczet

O szóstej docieramy na Emniye Bazar Otogar. Dużo tu przewoźników oferujących transport towarów do Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Są tu również końcowe przystanki kilku firm autobusowych z Rumunii. Autobusy do Teheranu wyjeżdżają natomiast z pobliskiego otogaru, kilkaset metrów dalej na zachód. Obejrzałem irańskich kierowców śpiących na ziemi pod dywanami lub w ładowniach swych wozów i poszedłem więc po bilet przez dzielnicę butów, części samochodowych i hoteli do Laleli. Biura są otwierane dopiero o 8:00, kantory o 9:00; zorientowałem się jednak, że wyjściowa cena to 30 USD (1 USD = 1.34 YTL). Firm przewozowych i pośredników tu sporo, negocjuje tu i ówdzie cenę, moje słowa, że potrzebuję "special price" kończą się pytaniem "where are you from?", później uśmiech na twarzy i płacę 25 USD.
Zostawiam bety w biurze i jadę tramwajem (żetony po 1.3 YTL) do Sultanahmet. Dwie świątynie: Hagia Sofia i Błękitny Meczet toną w kolorowych ogrodach. Choć jest dopiero 9:00, upał zaczyna narastać, także turystów przybywa... Zaczynam od powtórnych odwiedzin w Błękitnym Meczecie. Wstęp jest wciąż za darmo, tym razem mogę pofotografować słabo oświetlone przestrzenie. Jest jednak duszno i nie ma nastroju. Stambuł: Błękitny Meczet

Teraz Hagia Sofia. Na ogrodzeniu spostrzegam tabliczkę "On Monadays closed". Na szczęście informacja nieaktualna. Wstęp 10 YTL, no trudno, obiecałem sobie sześć lat temu, że tu zajrzę. Obiekt wybitnie turystyczny, wchodzi się w butach, dużo tu grup z kamerami i aparatami. Świątynia sprawia jednak wrażenie swym wiekiem, potęgą i przestrzenią. Obchodzę wnętrza dookoła, oglądam mihrab, minbar, czytelnię. Przed mihrabem wyleguje się wesoły kot, robimy sobie sesję zdjęciową. Na górną galerię obiegającą kościół wokół prowadzi spiralna rampa, przypomina się mi Giralda w Sewilli. Podłoga rampy wyłożona wapieniem wyszlifowanym milionami stóp... Na górnej kondygnacji trochę bizantyjskich mozaik: Deesis, Chrystus Pantokrator, "Mozaika cesarzowej Zoe", marmurowy portal... I fenomenalny widok na wnętrze świątyni. Wychodzę na zewnątrz przez wykonaną w Taurusie dwa i pół tysiąca lat temu bramę z brązu. Czuję lekki niedosyt – za 7.5 USD spodziewałem się czegoś więcej.
Wracam na piechotę, mijam agencje turystyczne proponujące promocyjne bilety. A może by tak polecieć do Zurychu za 91 euro i wracać stopem do domu? Hm, może innym razem. Internet w tej części Stambułu jest przeraźliwie drogi: 3 YTL/h, natomiast przy Laleli ceny spadają do 1.5 YTL/h. Wysyłam i odbieram mejle. Wzorem autorów innych relacji przypominam o dwóch literach "i" na klawiaturze. Czas na jedzonko. Siadam w bramie i, jak przystało na kloszarda, zajadam bułki z pasztetem. Przypominam sobie nocną jazdę. Dlaczego ja nie zostałem przemytnikiem? Człowiek by sobie jeździł po świecie, miał kasę i przygody... A tak – śniadanie na schodach. Ech! Stambuł Hagia Sophia

W autobusie do Teheranu pusto, mam dwa miejsca do dyspozycji, klima jest włączona, muzyka gra... Czegóż potrzebuję więcej? W tym autobusie nie da się na nic narzekać. Wyświetlacz podający na przemian temperaturę wewnątrz pojazdu (19oC) i na zewnątrz (30oC) nie pozwala zapomnieć, jak nam tu dobrze ;-) Pierwsze 2-3 godziny przesypiam. Mkniemy autostradami. Turcy inwestują w sieć dróg, budowane są dodatkowe pasy i jezdnie. Wokół piękny, urozmaicony krajobraz; zalesione pasma gór, duże jezioro z ośrodkami wypoczynkowymi na brzegu. Później te wszystkie widoki przestają cieszyć, dwa tysiące kilometrów drogi to zbyt dużo, by wciąż wpatrywać się w okno.
Zatrzymujemy się dwukrotnie na godzinne odpoczynki. Przysiadam się do młodej pary szepczącej coś po polsku. Anna i Michał też jadą do Iranu – choć innym autobusem (autobusy tu jeżdżą stadami). Trasę z Warszawy do Stambułu pokonali w 45 godzin (250 zł) jadąc przez Ukrainę (bus do
Lwowa, pociąg do Czerniowców, 4:30 bus do Suczawy) i dalej bezpośrednim autobusem z Suczawy (godz. 7:00; 50 USD). Myślę, że ten wariant wybiorę w drodze powrotnej. Ja, choć jechałem dłużej i drożej (55 h, 340 zł), nie żałuję – chciałem w tym roku wypróbować trasę przez Węgry.
Stambuł: mihrab w Hagia Sophi
Stambuł: Hagia Sophia
Stambuł: Hagia Sophia
Stambuł: Błękitny Meczet
Stambuł: Wieli Bazar

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej