Dzień: [1-2] [3-4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26-27-28]
Rano chamski Kurd podnosi ustaloną w dniu wczorajszym cenę transportu busem do Göreme, co czyni ją nieatrakcyjną. Czekamy na autobus dalekobieżny do Kayseri o 12:00. Na dworcu jakiś Kurd oświadcza, że zna dziewczynę z Krakowa, Teresę, co wzbudza moje zainteresowanie. Ustalamy nazwisko i miejsce pracy. Ja też ją znam – byliśmy na trampingu we Włoszech/Sycylii.
Podróż do Göreme z przesiadką w Kayseri trwa do wieczora. Jedyną rozrywką jest układanie scenariuszy egzekucji skutego kajdankami więźnia, który był transportowany przez
wojsko tym samym autobusem. Przez chwilę możemy podziwiać sylwetkę wygasłego wulkanu Erciyes (ponad 3500 m n.p.m.). Lądujemy na kempingu "Panorama" (1.25 mln lirów/osobę)
oferującym poza okresowo gorącym prysznicem, basenem i sklepikiem również piękny widok na całą okolicę.
Czy tych kilka dni w Kurdystanie warte było takiego wysiłku i czasu? To pytanie zadają sobie wszyscy. Dla mnie pobyt w kraju Kurdów (chociaż na peryferiach) był atrakcją, to samo
mogę powiedzieć o Nemrut Dagi. A że można było to zobaczyć w 2 dni, to inna sprawa...