Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7]


Soria – (Madryt) – Warszawa – Kraków

wtorek, 12 X 2021


Nocny przejazd na lotnisko | Jaka była Hiszpania?


Czeka mnie dziś ciężka noc. Od kilku godzin siedzę na dworcu w Pampelunie, czekam na autobus firmy Conda, który ma mnie zawieźć do Sorii. Przed chwilą ochroniarz wyprosił mnie z poczekalni, wytłumaczył grzecznie, że jest zamykana o północy. Przeprowadził mnie jakimiś dziwnymi korytarzami do garażu dla autobusów i tu zostawił samego. No dobrze, że nie zgasił światła! W olbrzymiej hali stoi kilka autokarów i busów, jest również ławka. Wygląda na to, że ludzie czasem tu w nocy czekają na autobus; to mnie troszkę uspokaja. O wpół do pierwszej zjawia się jakiś facet z walizką, a potem kolejne osoby i nawet duża grupa młodzieży, która również czeka na nocny kurs. O pierwszej podjeżdża kilka autobusów, jak się okazuje, tylko część z nas wsiada do autobusu jadącego do Sorii.

Czeka mnie 190 kilometrów nocnej jazdy. Droga N113, którą jedziemy, to zwykła dwupasmowa szosa z licznymi ograniczeniami prędkości. Za Valverde wjeżdżamy w górzysty teren pełen zakrętów, co jeszcze bardziej ogranicza naszą prędkość. Zaczynam się denerwować, czy zdążę w Sorii na przesiadkę. Jest już 10 minut po czasie, gdy zajeżdżamy na dworzec. Autobus na szczęście czeka na nas. Przynajmniej za to mogę pochwalić hiszpańskich przewoźników.

Na madryckie lotnisko docieram już bez stresów, w półśnie. Chociaż ta część drogi jest dłuższa (220 km), to jedzie się wygodnie autostradą A2. Na lotnisku zupełnie przestaję się spieszyć. Jest godzina 7:00, odlot do Warszawy mam o 13:35.

__________________________________

Październikowe południe w Warszawie. Jest chłodno, niebo zachmurzone, a temperatura spadła do 10 stopni. Chociaż i w Polsce jest jesień, to przynajmniej tu, w Warszawie, nie jest aż tak kolorowo. Będę tęsknić za Hiszpanią – choć tylko przez jeden dzień: przecież jutro lecę na Kanary!

Muszę teraz poczekać na Dominika z BlaBlaCar, niestety jedzie on do Krakowa dopiero o 21:00. Umówiliśmy się przy dworcu Warszawa Zachodnia pod McDonaldem. Chłopak przyjeżdża z niewielkim opóźnieniem i ruszam w ostatni odcinek drogi. Kierowca jest sympatyczny, a jego optymizm życiowy i łatwość robienia biznesów stanowią dobry przykład dla mnie. Po północy jestem w domu. Tyle mojej Hiszpanii.

Na zakończenie kilka słów. Wyjazd, jak wyjaśniłem na wstępie, był niejako przymusowy – nie chciałem stracić mil w programie Miles&More. Od pewnego czasu chciałem polecieć do Hiszpanii, by zwiedzić jej zachodnią i północną część, ale myślałem o przeznaczeniu na to dwóch tygodni. Ponieważ tej jesieni wyjazdy gonią jeden za drugim, mogłem polecieć tylko na 6 dni. Krótki, sześciodniowy czas trampingu wymuszony tą sytuacją oraz krótki czas na przygotowanie się dawały się odczuć także w wymiarze finansowym. Bilety autobusowe i noclegi kupowałem niemal w ostatniej chwili.

Jaka była Hiszpania? bez dwóch zdań bardzo atrakcyjna i piękna. Dodatkowym plusem wyjazdu okazała się jesienna aura. Zachwycały mnie hiszpańskie miasta, a także zbiory muzealne, które widziałem, w szczególności kolekcje rzeźby i drewnianych średniowiecznych ołtarzy. Miłym akcentem było zetknięcie się z pielgrzymami idącymi przez Camino – co prawda nie na szlaku, a w hostelu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane przejść chociaż kawałek drogi do Santiago de Compostela. Cieszę się, że odwiedziłem górski region La Rioja oraz kraj Basków. W sumie wyjazd uważam za całkiem udany.

Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej