Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28]
Galeria Ufizzi: uda się czy nie? | Wyjazd
Florencja to dla wielu przede wszystkim Galeria Ufizzi. Ponaglani przez kierowcę wysiedliśmy przy ulicy nad Arno i, oczywiście, poszliśmy próbować szczęścia w galerii. Maciek poszedł pertraktować a my, póki co, wałęsaliśmy się po Piazza della Signoria oglądając od niechcenia Loggie della Signorio i inne pomniko-fontanny na placu a także Palazzo Vecchio – tu raczej chroniliśmy się przed dokuczliwym zimnem. O dziewiątej dowiadujemy się, że nie mamy szans na gratisowe wejście. Galeria kosztuje 10.000 L a prawie wszyscy lekkomyślnie wydali resztki lirów nie przewidując takich wydatków. Maciek próbuje jeszcze w Bugello, ja oglądam zamknięte drzwi darmowego(?) muzeum katedralnego. W ciągu pół godziny zwiedzamy kolejną paskowaną katedrę, baptysterium
z ozdobnymi drzwiami i okrężną drogą wracamy do Galerii. Trudno i darmo – trzeba było wysupłać te dwie dychy. Świnie, nie tylko nie honorują ISIC-ów, grup, ale też i nie obniżają ceny wstępu ze względu na zeszłoroczną eksplozję, która spowodowała zamknięcie połowy sal. Nie potrzebując nigdzie się spieszyć, zwiedzamy galerię tak dokładnie, jak tylko się dało. Szkoda, że nie przeczytałem nic wcześniej o malarstwie włoskim. Ale Botticellim byłem usatysfakcjonowany!
Od dwóch dni byliśmy zagrożeni brakiem chleba i oczywiście w wielkiej Florencji nie udało się go kupić w niedzielę. Łaziliśmy więc nieco zrezygnowani od zamkniętego kościoła do zamkniętego kościoła, po ulicach z dziesiątkami kramów (ale bez butów po 10.000 L...).