Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16]


Thethi – Qaf Peje

sobota, 21 VII 2012


Stopem w Góry Przeklęte | Wspinaczka na Qaf Peje


Gdy wstaję, słońce skrywa się jeszcze za ciemnymi, poszarpanymi szczytami Gór Przeklętych. Herbata, kawa, śniadanie. Żegnamy się z Polakami, dziękując jeszcze raz za podwiezienie i maszerujemy na główną drogę ze Szkodry do Podgoricy. Jeszcze nie ustawiliśmy się na dobrze by łapać okazję, a zatrzymuje się samochód. Podjeżdżamy do krzyżówki do Thethi. Zauważam, że niektórzy wymawiają nazwę tej miejscowości, jakby sepleniąc: [sesi]. W oczekiwaniu na kolejną okazję penetrujemy pobliski bunkier strzegący Albanii przed słowiańskim, greckim bądź włoskim najeźdźcą. Jest z gatunku większych schronów, zwanych "Pike Zjarri" przeznaczonych na stanowisko dowodzenia. Ma osiem metrów średnicy i pięć metrów wysokości i wykonany jest – jak to wówczas było w normie – z prefabrykowanych elementów.
Po chwili siedzimy w ciężarówce z młodym mężczyzną. Niewiele pogadamy, zresztą po 5 kilometrach kierowca skręca. Następny autostopowy skok to mercedes zdezelowany tak, jak ostatnia ciężarówka. Kierowca wywozi nas za Dedaj i zawraca. Pokazuje, że dalej nie jedzie i chce pieniędzy. 50 leków za mało 100 – też; woli 5 dolarów. Robimy zdziwione miny i żegnamy się.
Jesteśmy w górach i na pustej drodze. Zbocza są porośnięte sosnami, wyżej wapienne skały i hale. W oddali góry jeszcze wyższe i bardziej poszarpane. Zatrzymujemy mikrobus z Albańczykami. Ciasno jest! Biorę Sergiusza na kolana. Przed Bogë kończy się asfalt. Tu lokalne centrum turystyczne: dwie lub trzy knajpki. W oczekiwaniu aż Albańczycy zjedzą posiłek, fotografuję stado kóz i rozmawiam przez chwilę z Polakami, którzy nadjechali kolejnym busem. Dalsza droga do Thethi jest ekscytująca. Mikrobusem kołysze na boki, jedziemy nieutwardzoną drogą, wspinamy się zakosami na zbocze wyżej i wyżej. Odsłaniają się fantastyczne widoki. Do Thethi jest niby 15-20 km, ale jedziemy ponad godzinę. Droga jest wąska, na jeden samochód, czasem musimy się cofać do szerszego miejsca, by wyminąć się z innym pojazdem. Wapienne granie coraz śmielej wyrastają z bujnych lasów iglastych, piętrzą się nad nami, olśniewają bielą w południowym słońcu.
Gdy wjeżdżamy na przełęcz Thore (1665 m n.p.m.) – zaczyna być niebezpiecznie. Zaczynamy powoli zjeżdżać. Z prawej mamy przepaść, dno doliny jest z 500 metrów poniżej. Mikrobus przejeżdża czasem w odległości 30 centymetrów od urwiska. Wierzę w umiejętności kierowcy – zapewne jeździł tędy dziesiątki razy, ale nie ufam wytrzymałości drogi i stanowi technicznemu pojazdu. Trochę emocji jest. Szkoda, że Thethi leży w dolinie (750 m n.p.m.), łatwiej by było atakować szczyty z przełęczy. Gdy dojeżdżamy do celu, jestem już zachwycony. Potężny mur wapiennych szczytów otacza dolinę z prawej. Z lewej zaś strony doliny góry są bardziej rozczłonkowane, porośnięte lasami. Za przejazd płacimy po 5 USD, mniej się nie dało.
Zostawiamy plecaki w hoteliku, będziemy nocować w namiocie w ogrodzie obok (2 EUR od osoby). Zamawiamy na wieczór chleb – niby pieczony w tym domu. Z rozmowy z dobrze mówiącym po angielsku Nikołą – 15-letnim synem właściciela – wynika, że na Maja Jezercë – najwyższy szczyt w tych o górach (2694 m n.p.m.) idzie się 10 godzin. Dziś możemy dojść tylko na przełęcz Qaf Peje, to dwie do dwóch i pół godziny marszu według jego zapewnień. Dobrze. Na razie zjadamy lunch – pasztet i dżem na chlebie 😉.

Bierzemy zapas wody, kurtki i ruszamy na popołudniową wycieczkę. Przełęcz Qaf Peje jest może niewysoka (1702 m n.p.m.), ale startujemy z niewielkiej wysokości i musimy podejść jakieś 1000 metrów. Dolina, którą idziemy, zachwyca: skalny mur po lewej wydaje się nie do zdobycia. My kierujemy się na szczelinę między wapiennymi zrębami. Towarzyszy nam na pewnym odcinku dwóch mężczyzn prowadzących osiołka. "Skoro on da radę – to my też!" – pocieszamy się ;-)
Pod przełęczą upał daje się szczególnie we znaki – powietrze jest nieruchome, mamy skąpe zapasy wody. W końcu osiągamy zamierzony cel. Po drugiej stronie siodła gór jest jeszcze więcej! Pomiędzy nimi wije się dolina ciągnącą się gdzieś pod Jezercë z ukrytymi wśród skał jeziorkami. O, jakże chciałbym tam pójść! Ale to za daleko jak na półdniową wycieczkę. Relaksujemy się wśród skał na siodle. Sergiusz robi panoramy, ja zjadam herbatniki. Obieramy za cel niewysoki szczyt w pobliżu. Szlaku tu już nie ma. Mozolnie wspinamy się po ostrej i wąskiej grani. Jeszcze i jeszcze – w górę. Po lewej stronie piętrzy się Maja Harapit – wysoki skalisty szczyt (2217 m n.p.m.) będący jedną z ikon Thethi. Jego 800-metrowa południowa ściana musi być prawdziwym wyzwaniem dla wspinaczy. Poniżej uskoku przebiegającego nieco ukośnie pod szczytem skały wapienne układają się w warstwy. Jest tu pięknie! Wokół, jak okiem sięgnąć – góry, góry, góry… Szczyty rozdzielone przepaścistymi dolinami kuszą. Chciałoby się tam pójść i iść, i iść… Ale słońce chyli się ku zachodowi, niewidoczne stąd Thethi pogrąża się w półmroku, czas wracać. Góry Przeklęte...

Następny dzień    Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej