Dzień: [1-2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21-22]


Göteborg – Frederikshavn – Skagen

piątek, 16 VII 1993


Most friendly city in Sweden | W dżungli tropikalnej | Przeprawa do Danii. Nocleg w Skagen


Göteborg: Gustaw Adolfs TorgNiestety, do Göteborga wybraliśmy się najdłuższą i najwolniejszą trasą, tj. przez Sztokholm. Początkowo liczyliśmy, że uda się nam przejechać do Göteborga pociągiem X2000, jednak nie było miejscówek.
Dotarliśmy do tego "most friendly city in Sweden" około południa i od razu znaleźliśmy się w największym centrum handlowym Szwecji – Nordstan. Tu zarezerwowaliśmy miejsca na prom do Frederikshavn i objuczeni plecakami poszliśmy (zerkając na prawo i lewo, co by tu później sfotografować) wzdłuż kanału, a następnie nabrzeżem w kierunku terminalu Stena Line. Tradycyjnie przygotowaliśmy sobie herbatkę do termosu na cały dzień. Zapragnęliśmy znów kontaktu ze Sztuką – tym razem pod postacią muzeum. Gdy tylko zorientowałem się, że czeka nas 6 pięter oglądania, twardo postawiłem warunek, że zaczynamy od impresjonistów i postimpresjonistów. A resztę mogę sobie darować. W rzeczywistości wielkich Francuzów nie było tak dużo i w ciągu 1.5 godziny uporaliśmy się z całością łącznie z wystawą rysunków do książek dla dzieci.

Göteborg: Götaplatsen; PosejdonSzeroką i kolorową Avenyn poszliśmy oglądać motyle. Lekko zestresowani ceną (35 SEK) przekroczyliśmy foliową zasłonę Fjärilshuset i znaleźliśmy się w dżungli azjatyckiej a w chwilę później – południowoamerykańskiej. Motyle, często ze startym pyłkiem i wystrzępionymi skrzydłami, nie wyglądały zbyt fotogenicznie, ale i tak byliśmy pod wrażeniem tych owadów, wśród których zdarzały się i olbrzymy wielkości ludzkiej dłoni. Byliśmy zadowoleni. Te motyle były nie do oglądania, ale do bycia wśród nich. Świat z ich udziałem wydaje się być bardziej łagodny. Na zewnątrz czekał na nas zdecydowanie barwniejszy świat – rosarium; przyjemnie było nasycać się tysiącami odcieni kolorów i woni. Mieszkać w takim ogródku! W ogóle Göteborg wywarł na nas dobre wrażenie – to miasto może się podobać: i uliczki zabudowane domami z charakterystycznej bladożółtej lub rudej cegły, i kanały z reprezentacyjnymi budynkami, i port z olbrzymimi pająkami-dźwigami.

Później poszliśmy na zakupy; skończyło się na kiwi i chlebie. Popatrzyliśmy jeszcze na centrum handlowe i pół-truchtem pół-spacerem skierowaliśmy się do terminalu. Stena Line oferuje swoim klientom znacznie niższy poziom usług niż Silja Line przewożąc ich nieco wysłużonym i zabrudzonym promem. Cóż, trudno utrzymać porządek w miejscu, które służy do transportu pijanych Duńczyków i Szwedów.
Göteborg: RosariumWe Frederikshavn znaleźliśmy się około 23:00. Witaj Danio! Skorzystaliśmy z okazji (pociąg po kursie zjeżdżający do lokomotywowni), by podjechać na dworzec główny. Tu przesiedliśmy się na prywatną linię autobusową i w towarzystwie rozwrzeszczanej młodzieży duńskiej pojechaliśmy na koniuszek kraju, czyli do Skagen. W dość dziwny sposób znaleźliśmy nocleg – na polu namiotowym. Przechodząc przez bramę kempingu około 1:00 w nocy nie zawracaliśmy sobie głowy formalnościami (to tak wygląda, jakbyśmy w ogóle mieli na to ochotę...). Rano z duszą na ramieniu wyszliśmy z tej darmowej noclegowni, by powitać po raz pierwszy w czasie tej wycieczki prawdziwe morze z prawdziwą piaszczystą plażą. Göteborg: Most fiendly city in Scandinavia


Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej