Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13]


Kraków – Budapeszt

poniedziałek, 6 III 2023


Okoliczności mi sprzyjają! | To będzie prawdziwy tramping | Arabia Saudyjska to duży kraj | Upycham namiot w plecaku


Przelatujemy nad Synajem

No to lecę! Właściwie jestem już od paru godzin w powietrzu, nie wiem dokładnie, która jest godzina, bo komórkę mam wyłączoną. Jesteśmy gdzieś nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego, wkrótce wlecimy nad Egipt. A potem już Morze Czerwone i lądowanie w Jeddah. Swoją drogą, jeszcze parę lat temu nie kojarzyłem tego miasta. A powinienem, bo to jedno z największych w Arabii Saudyjskiej. W ostatnich latach w Polsce częściej używa się spolszczonej nazwy Dżudda lub Dżedda. Niech będzie! Dżedda będzie początkiem mojego trampingu, ale tak naprawdę wyjazd zaczął się już wczoraj. O 22:00 wsiadłem do FlixBusa, jadącego z Warszawy do Budapesztu, dokładniej – wprost na lotnisko. Cały bowiem pomysł wziął się od uruchomienia przez Wizz Air kilku połączeń z Arabią Saudyjską: Dżeddą, Rijadem i Dammamem. Od niedawna można tu dolecieć z Rzymu, Bukaresztu, Larnaki, Wiednia i właśnie z Budapesztu. A co najważniejsze – loty są całkiem tanie! Ja wybrałem połączenie z Budapesztu, do którego łatwo mi było dojechać autobusem. Teoretycznie do stolicy Węgier można lecieć z Warszawy, ale to dla mnie dodatkowy czas i dodatkowy koszt. Lot do Dżeddy kosztował mnie 100 złotych, nocny autobus 120 złotych; wracać będę też do Budapesztu, jednakże, by urozmaicić (i utrudnić) sobie podróż – lot będę miał z Rijadu (70 zł). Koszt dostania się do Arabii Saudyjskiej wraz z powrotem do Krakowa zamknął się więc kwotą 410 złotych. Myślę, że to stosunkowo niewiele, jak na taką odległość – 3600 kilometrów w jedną stronę. Czas na przesiadkę w Budapeszcie za każdym razem jest wystarczający (około 5 godzin), tym razem nie muszę się więc martwić ewentualnym spóźnieniem samolotu lub autobusu.

Impulsem do decyzji o wyjeździe do Arabii Saudyjskiej były powtarzające się informacje o ułatwieniach wizowych. A ostatnio – jak wyjaśniłem – o tanich lotach. Brałem pod uwagę wyjazd we dwójkę, zrobiłem nawet rozpoznanie w kwestii nocowania dwóch niespokrewnionych osób w jednym pokoju */. Wywiesiłem także dwa ogłoszenia na forach podróżniczych (bez odzewu). Ostatecznie jadę sam. Renata w tym czasie robi sobie krótki trip do Olsztyna – miała go już zresztą w planach. Solowa podróż będzie miała dobre i złe strony. Koszt noclegu jest ewidentnie wyższy, z drugiej strony łatwiej o Couchsurfing i autostop. Muszę tu zaznaczyć, że ten wyjazd będzie miał charakter wyraźnie trampingowy, w stylu "jak za dawnych czasów". Nie wiem dokładnie, jaka będzie trasa, gdzie będę nocować! Początkowo zabukowałem noclegi na pierwszą i ostatnią noc – średnia cena 150 zł niezbyt mi pasowała. Pokombinowałem więc z Airbnb.com, ale znalazłem stosunkowo tani nocleg tylko w Rijadzie.

W akcie desperacji napisałem do paru couchsurferów z Rijadu oraz Dżeddy i po krótkim okresie milczenia dostałem liczne odpowiedzi. Nagle okazało się, że mam nadmiar udostępnionych noclegów! Chociaż początkowo zaakceptowałem zaproszenia do paru z nich, to selekcja okazała się niezbędna. Może nie pisałbym zapytań do kolejnych hostów, gdyby dawali mi jasną odpowiedź. A facet z Rijadu pisze: "Masz u mnie nocleg, ale nie wiem, czy nie będę miał niespodziewanego wyjazdu". Drugi podobnie: "Nie wiem, czy nie wyjadę, wtedy zostawię ci dom i kontakt do znajomych". Ja wszystko rozumiem, ale nie mogę sobie pozwolić na ryzyko pozostania na lodzie. W Dżeddzie ostatecznie anulowałem zaproszenie od gościa, który mieszka nieco na uboczu. Jestem umówiony z innym, w który ma dom bliżej historycznej dzielnicy. Niestety te okoliczności są bardzo ważne: Rijad i Dżedda to olbrzymie miasta rozciągające się na długości 50-60 kilometrów. Najgorsze jest to, że właściwie nie ma tu komunikacji publicznej: mieszkańcy dysponują samochodami, reszta korzysta z taksówek. Już sam przejazd z lotniska do miasta będzie, jak się spodziewam, dla mnie problemem. W każdym razie wygląda na to, że trzy noclegi z 10 mam obczajone. Wiem również, że 14 marca muszę nocować – prawdopodobnie na dziko – w pobliżu lotniska w Abha. Uznałem bowiem, że bardziej sensownie będzie z południa kraju polecieć do stolicy samolotem za 160 zł, zamiast tłuc się autobusem przez 24 godziny i płacić 300 zł.

Z tego, co napisałem, można w przybliżeniu stworzyć zarys mojej trasy: Dżedda – Abha i okolice – Rijad. Skupię się więc na południu kraju. Olbrzymiego kraju, dopowiedzmy. Arabia Saudyjska jest 7 razy większa od Polski i chociaż atrakcji turystycznych nie jest tu dużo, to dotarcie do każdej z nich wymaga wielu godzin podróży. Zrezygnowałem tym samym z zapuszczania się do prowincji północnych, chociaż znajduje się tam Medyna, a także sławne Al-'Ula i Mada'in Salih. W zamian skupię się na południu kraju – tu krajobrazy są bardziej urozmaicone: górzyste i zielone, tu jest chłodniej i tu znajduje się parę miejsc, które chcę zobaczyć. Chciałbym dotrzeć do Dżizanu (Jazan) lub Nadżranu (Najran), ale nie wiem, czy nie będzie nadmiernych utrudnień w dotarciu do tych miast znajdujących się pod granicą jemeńską.

Nie powiedziałem jeszcze o jednym – jadę z namiotem i jestem przygotowany na noclegi na dziko. W moim bagażu podręcznym 40 × 30 × 20 cm upakowałem nie tylko półtorakilogramowy namiot, ale i materac dmuchany oraz śpiwór bieliźniany. Mam także 10 czekolad, niemal kilogram ciastek, słonecznik, orzeszki arachidowe i kawę. Tym razem nie wziąłem ani konserw, ani salami, ani żółtego sera czy pasztetów. Ciuchy mam głównie na sobie, na miejscu żarcie przełożę do drugiego, 10-litrowego plecaczka, a nadmiarową odzież upchnę w 20-litrowym plecaku głównym. Wziąłem ze sobą mój najstarszy namiot – tę dwójkę bez tropiku, którą miałem z Sergiuszem na Bałkanach w 2012 roku. Nawet jeśli znów przecieknie – nie szkodzi. Nie spodziewam się raczej wielkich deszczów. Co prawda mój najlżejszy namiot, Vango Helix 200 Cactus ma tropik i zaledwie 38-centymetrowe elementy w pałąkach, ale jego konstrukcja nie jest samonośna – wymaga odciągów. Odkąd tanie linie lotnicze bardzo zmniejszyły rozmiary gratisowego bagażu podręcznego, był to właściwie jedyny namiot nadający się do przewożenia za darmo. Problem długich, 56-centymetrowych elementów pałąków w starej dwójce rozwiązałem w prosty sposób, kupując na Allegro dwa pałąki z 43-centymetrowymi elementami. Dopasowałem długość i voila! Mam poręczny namiot dla siebie. Mam ze sobą również trzy powerbanki o sumarycznej pojemności 40 000 mAh, w praktyce prądu mogę czerpać tylko połowę z tej wartości.

______________________________________
*/ Przy dwóch osobach tej różnej płci – źle, bo podejrzenie seksu pozamałżeńskiego; tej samej płci – źle, bo podejrzenie związków homoseksualnych. Forumowicze z Travelbitu i TripAdvisora uważają, że takiego zagrożenia nie ma.

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej