Dzień: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7]


Funchal – Miradouro Ponta do Furado – Machico

wtorek, 16 V 2022


Gdzie nasz przystanek? | Jedziemy na koniec wyspy | Piękne widoki |


Chyba najbardziej rozpoznawalnym miejscem na Maderze jest wąziutki cypel zwany Półwyspem Wawrzyńca (Ponta de São Lourenço). Jak myślę, otwarte przestrzenie z widokiem na morze i łatwość poruszania się w płaskim terenie są magnesem przyciągającym turystów. Wizytę w tym miejscu zostawiliśmy sobie na dzisiaj. Wiem, że jest bezpośredni autobus, jedzie aż na parking przy Ponta São Lourenço.

Rano, po śniadaniu, zaglądam od niechcenia do aplikacji ze szlakami. Najwyższy czas sprawdzić, ile kilometrów ma dzisiejsza trasa! Przy okazji trafiam na rozkład jazdy autobusu 113, który może nas dowieźć na początek szlaku. Tyle że odjazd jest za 30 minut, a potem jest długa przerwa. – Słuchaj, autobus mamy za 25 minut, kolejny będzie dopiero za dwie godziny, musimy zdążyć – mówię i wybiegam z kuchni do pokoju.

Renata szybko przełyka kanapkę i kończy pakować się. Wychodzimy.
– Musimy się jeszcze wymeldować – mówię wracając się od furtki.

Szybkim krokiem, prawie biegiem, idziemy na Av. Do Mar – główną ulicę biegnącą nad brzegiem morza. Tu znajduje się kilka, jeśli mnie kilkanaście, przystanków autobusowych. Nie widzę oznakowania z numerem naszej linii. Co prawda rozkład jazdy jest, ale nie wiem skąd autobus odjeżdża. Notabene, komunikacja miejska jest tutaj bardzo dobra, chociaż słyszałem głosy, że jest inaczej. Autobusy miejskie i podmiejskie podjeżdżają co i rusz. W końcu jest i nasz autobus nr 113, kupujemy bilety do końca trasy. Teoretycznie można byłoby najpierw podjechać na miejsce noclegu w Machico.
– Tak będzie optymalnie – tłumaczę Renacie – gdybyśmy wysiedli w Machico, by zostawić bagaże w domku, stracilibyśmy mnóstwo czasu na złapanie kolejnego autobusu.

Widzę, że dziewczyna jest zaskoczona pomysłem.
– Nie martw się. Wezmę do swojego plecaka wszystkie ciężkie rzeczy od ciebie. Damy radę!
– Nie będzie mi ciężko…

Chyba nie jest przekonana.

Podróż, choć to tylko kilkanaście kilometrów, trwa ponad godzinę. Krążymy między wioskami, zatrzymując się na każdym przystanku. Droga jednak wcale się nam nie dłuży. Za każdym zakrętem otwierają się widoki na kolejne doliny otoczone wzgórzami pokrytymi lasami na stromych zboczach. Tu i ówdzie widać domy skryte wśród drzew. Po minięciu Caniçal krajobraz się zmienia. Lasy ustępują łąkom, zabudowa – pustkowiu. Wjeżdżamy na Półwysep Świętego Wawrzyńca. Już od chwili widzę, że miejsce to wybitnie turystyczne. Po obu stronach drogi dojazdowej zaparkowane są setki samochodów.
– Nie spodziewałem się aż takich tłumów! – mówi Renata.
– Zwłaszcza, że dziś poniedziałek, zwykły dzień…
– Ale pogoda ładna!

Wysiadamy na rondzie kończącym drogę. Stąd podążają szlakiem tabuny ludzi. Jest młodzież, ale i sporo ludzi w średnim i starszym wieku. Dziwić się nie należy – szlak jest ładny i widokowy. Nie trzeba się męczyć, tak jak w górach w centralnej części wyspy.

[reszta dnia]

Następny dzień Powrót do Wstępu Powrót do Strony głównej